Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 18:32, 23 Wrz 2008 |
|
|
Mojej Alfie, Becie, Gamie, Delcie.
Gin, dla Niej
Bo jej dziękuję za wszystko.
Pisane wczoraj, późną porą, po przetłumaczeniu piosenki mefish no uta zespołu ayabie.
Fragmenty tego właśnie tekstu, zapisane kursywą.
Enjoy the ayabieness...
Bańki na wietrze kształtujące wzorzec miłości...
Spojrzał w błękitne niebo przez ciemne okulary. Niebieskie niebo, mieniące się szarością. Jak twarze ludzi, idących wokół. Jak asfalt ulicy, po której jadą równie stonowane kolorami samochody. Wsadził rękę do kieszeni spodni, szukając drobnych na gumę do żucia. Nie znalazł. Trudno. Szedł dalej.
Ciekaw był, czy ty teraz robisz to samo, co on? Teraz to bez znaczenia. Nie było cię przy nim. Po prostu szedł drogą, pełną ludzi, pełną uczuć, tętniącą życiem. Wiedział, jak iść. Nie wiedział natomiast gdzie. To też nie miało znaczenia. Bez sensu. Bo i po co człowiekowi sens? Nie było dla niego miejsca przy tobie. Nie żałował. Szedł dalej. Kopnął kamień. Cholernie twardy. Bolało. Zapomniał, że ma na sobie sandały. No cóż. Pech? Nie. Zrządzenie losu? Czym jest los? Wymówka dla idiotów. Oh, był idiotą? Nie. Nie ma losu. Nie ma przeznaczenia. Jest człowiek, są słowa. Nic więcej. Wszystko inne jest teraz bez znaczenia.
Twój znak, namalowany palcem na zachmurzonym niebie.
...Choć może mu się tylko przywidziało. Samolot, chmury, błękit czy szarość. Wszystko jedno. Nie żeby go to dotknęło. Wytrąciło z równowagi. Zachwiało jego trzeźwy tok rozumowania. Trzeźwy tok rozumowania? Dobre sobie. Był kompletnie pijany. Nawet tego dobrze nie pamiętał. Pozostał tylko ból głowy i niesmak w ustach. Wystarczyła tabletka i szczoteczka do zębów. To takie łatwe. Wystarczy kiwnąć palcem, by zapomnieć. Machnąć ręką, by znów móc się śmiać. Uderzyć w twarz, by zapłakać. Odwrócić się, by znienawidzić. Wiedział o tym. Od zawsze. Nie było innego tematu. Miał się wyrzekać zła. Ignorować je, zwalczać, odwracać się od niego. Później miało być tylko szczęście, wiedza, doświadczenie, mądrość, wiara w coś lepszego. Jeszcze piękniejszego.
Pewnie siedzisz i popijasz drinka za drinkiem, co? Dla ciebie to też nie jest wcale takie trudne. Wystarczy odrobina alkoholu, szczypta chęci i wisienka na torcie.
Ah, jakie to cudowne.
Ruchy twoich ust układają się w słowa miłosnej ballady.
Minął wystawę jednego z tych eleganckich sklepów, gdzie kupujesz garnitury. On zresztą też. Coś jest nie tak. Manekin był jakiś inny. Teraz brązowej marynarce towarzyszy kremowy, a właściwie szaro-kremowy bezrękawnik, pod nim szaro-biała koszula. Brak krawatu, mówiący o luzie i dającym do zrozumienia, że koleś w tym zestawie ubrań, jest super gościem z klasą. Żaden szanujący się biznesman nie poszedłby tak ubrany do pracy. Brak krawatu? Zbrodnia w biały dzień! Na randkę? Jesteś spięty, kochanie. A później zsuwa z ramion marynarkę, ściąga bezrękawnik, rozpina koszulę...
Ah.
I ja też, naśladuję cię i śpiewam.
Idąc dalej mija park. Dzieci na huśtawce, zanoszące się śmiechem. Beztroskie, zupełnie jak ty. O tak, zupełnie bez zmartwień. Jak on. Są tak małe, że nie muszą chodzić do szkoły, są tak małe by nie musieć rozumieć. Oni byli dorośli, rozumieli doskonale. Dlaczego? Dlaczego nie mógł tak jak one bawić się wszystkim co mu wpadło w ręce? Dlaczego nie mógł tak jak ty bawić się ludźmi? Oh, tak. On był dorosły, ty dziecinny. Dwa lata różnicy? To też nie ma znaczenia. Ty się bawisz, kiedy inni pracują za ciebie. Życie, marzenia, sen, drink za drinkiem, papieros za papierosem. Jak on. Nawet też był gitarzystą. I palił dokładnie te same papierosy, co ty. Nawet zapalniczkę miał taką samą. I też marzył o sławie. O dzieciach, wnukach, rodzinie, świętym spokoju, o zapomnieniu twojej twarzy.
"jestem szczęśliwy, niemniej jednak...", szepczę.
Porozmawiajmy o tym, co się dzieje z waszą miłością, kiedy wychodzi z twojego łóżka. A więc... Właśnie wtedy, kiedy on się ubiera, a ty zapalasz papierosa, coś w nim wygasa. Ulatuje z niego, jak dym z twoich ust. Nie zrobi z tym nic. A wiesz dlaczego? Wiem, że wiesz. Dlatego teraz siedzisz sam, rozkoszując się swoją beznadziejnością. Gdybyś tylko był świadom, że to wszystko zależy wyłącznie od ciebie... Jesteś dla niego tytoniem w papierosie, dawką heroiny w strzykawce. Uzależniłeś go, nie może żyć bez ciebie, nienawidzi cię, a ty możesz się tylko przyglądać. Twoja słodka podłość cię zgubiła. Człowiek bez zasad, mający serce zbyt ciężkie by poczuć jego ciężar. Bez sensu. Znów.
Ale tej nocy, jestem tylko ja.
To dziecinnie łatwe. Proste jak dwa plus dwa. Śmieszne jak najzabawniejsza wyliczanka z dzieciństwa. Żałosne jak miłość na ekranie. Ale wiesz co? On idzie dalej, o własnych siłach. Widzisz? Potrącił idącą z naprzeciwka kobietę. Przeprosił, uśmiechnął się, poszedł dalej. Skręcił w kolejną uliczkę. Znak stopu? Przejście dla pieszych? A cóż to? Ah, ostrzegasz go. To może się źle skończyć. On wie, ale idzie. Z zamkniętymi przez ciebie oczami, na oślep, przez jedno z największych Tokijskich skrzyżowań. Czuje na swojej szyi twój oddech więc traci całą odwagę. Słabnie. Nie kocha cię. Czyli że chce ci delikatnie zasugerować, żebyś pozostawił go w spokoju. Może sam sobie kupić tą brązową marynarkę. I usiąść na huśtawce. Zapalić papierosa, opowiedzieć swojemu synowi historię swojego życia przy lampce wina.
Zrozumienie tego jest dla ciebie tak proste, że aż niemożliwe?
"...Niemniej jednak, to co jest, jest szczęściem" Powiedziałem, zamykając oczy.
Wtula się w twój nagi tors. Szepcze pod nosem jeszcze parę słów. Nie słuchasz, bo po co? Tak jest dobrze. Łatwo, prosto, przyjemnie.
Bezsensownie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Cyź .
kto jest jej matką?
Dołączył: 06 Cze 2008
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: far, far away . Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:56, 23 Wrz 2008 |
|
|
ty to lubisz pisać o facetach, nie?
ładnoo.
szczerze mówiąc, to to jest lepsze od tamtego drugiego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Śro 7:34, 24 Wrz 2008 |
|
|
... uwielbiam XD'
dziękuję:*
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|